premiera: 08.11.2024 r.
Teatr A Part
Przedstawienie pod tytułem UMARŁAM ZE SZCZĘŚCIA jest zainspirowane estetyką i konwencją kabaretu artystycznego pierwszej połowy XX wieku. W obecnej siedzibie Teatru A Part w latach 1907-1915 działało jedno z pierwszych niemych kin w Katowicach, zaś w latach 1940-1944 działał niemiecki kabarett Künstlerspiele.
Poza kilkoma zdjęciami wnętrza kabaretu, które przetrwały na pocztówkach oraz informacją o godzinach występów w niemieckiej prasie, nie zachowały się żadne inne ślady po tamtym variete. Nie wiemy nic na temat programu i charakteru odbywających się tam pokazów. Jednak wiedza na temat tego typu przedstawień w innych miastach ówczesnej Europy oraz uporczywa obecność Zeitgeist sprawia, że w kolejnych spektaklach guasi-kabaretowego cyklu, który stanowi osobny nurt w twórczości A Partu, dokonujemy swoistej archeologii spirytystycznej i fikcyjnie rekonstruujemy kabaretowe „numery” naszych artystycznych antenatów, mieszając je ze współczesnością i stylem przedstawień Teatru A Part.
„Umarłam ze szczęścia” spycha na dalszy plan temat wojny, naczelny wątek pojawiający się w poprzednich przedstawieniach nurtu, skupiając się bardziej na motywach artystycznych, egzystencjalnych i obyczajowych, także ze względu na nietuzinkowe losy protagonistki spektaklu Anity Barber (1899-1928), gwiazdy niemego kina, a także bezkompromisowej artystki-skandalistki i jednej z najważniejszych nowatorek teatru i tańca swoich czasów – ikony epoki Republiki Weimarskiej.
Spektakl nie jest biografią Berber, choć na wstępnym etapie pracy posługiwaliśmy się tytułem „Życie i śmierć Anity Berber”, który stał się ostatecznie tytułem pierwszej sceny spektaklu. Pojawiające się tam słowa „życie i śmierć” odnoszą się do dwóch zwalczających się żywiołów, przeplatających się z obłąkańczą intensywnością w losach artystów tamtej epoki, balansujących na krawędzi jak pięćdziesiąt lat później artyści epoki dzieci-kwiatów i poeci przeklęci. Anita Berber i jej losy są jedną z najbardziej jaskrawych manifestacji „życia jako dzieła sztuki” – jednego z ideałów awangardy.
Anita Berber znana jest dzisiaj przede wszystkim jako „naga tancerka”. Jej twórczość, choć przejawiała się również przez sceniczną nagość, dotyczyła trudów i mroków egzystencji. Berber mówiła: „Tańczę śmierć, chorobę, poronienie, syfilis, szaleństwo, umieranie, niedołężność, samobójstwo”. Z tego napięcia rodziła się nowa, niepokojąca, do trzewi prawdziwa sztuka. Z perspektywy sztuki współczesnej można powiedzieć, że Berber była i jest prekursorką i jedną z matek chrzestnych współczesnego performansu.
Biorąc na warsztat zachowane fragmenty filmów, zdjęcia i opisy przedstawień Berber, wybrane wątki z jej biografii i napisane przez nią teksty oraz teksty wywiadów, w nowym przedstawieniu „kabaretowym” dokonujemy rekonstrukcji i translacji tych motywów, wplatając je w swoisty teatralny freak show z pogranicza wykładu, teatru, rewii, performansu i kabaretu. Znane z twórczości Berber przedstawienia solowe lub duety, takie jak „Morfina”, „Kokaina”, „Samobójstwo”, „Salome” zostają zrekonstruowane i zdekonstruowane w nowym, współczesnym kontekście kulturowym.
Bezpośrednim motorem do realizacji przedstawienia była wystawa „The Witch’s Cradle”, prezentowana podczas Biennale Arte – La Biennale di Venezia 2022, odkrywająca na nowo dokonania zapoznanych artystek i tym samym przywracająca należne im miejsce. Choć na wystawie zabrakło Anity Barber, a może właśnie dlatego, przywołujemy ją z odmętów czasu i przypominamy.
Scenariusz, reżyseria, choreografia, światło: Marcin Herich
Współpraca nad opracowaniem kostiumów i choreografią: zespół
Współpraca przy aranżacji przestrzeni i scenografii: Cezary Kruszyna
Opracowanie i tekst wykładu oraz tekst monologu (inspirowanego pismami Francisa Picabii oraz Leopolda Wolfganga Rochowanskiego): Natalia Kruszyna
Koncepcja i wykonanie instrumentów: Tomasz Manderla
Partia solowa na flecie: Krystyna Szymura
Występują: Alina Bachara, Daniel Dyniszuk, Katarzyna Gogacz, Grzegorz Król, Cezary Kruszyna, Natalia Kruszyna, Zuzanna Łapka, Krystyna Szymura, Karolina Wosz
Spektakl dla widzów dorosłych!
Sztuka życia – impresja na temat
Katowicki Teatr A Part (podobnie jak np. warszawski Teatr Kamienica) czerpie inspiracje z miejsca, w którym ma siedzibę: w budynku, który użytkują, działał kiedyś niemiecki kabaret. Spektakl „Umarłam ze szczęścia” zaczyna się nietypowo: prezentacją artystki Anity Berber, której postać była inspiracją do stworzenia widowiska. Z wykładu, przeprowadzonego przez aktorkę i przygotowanej prezentacji dowiadujemy się, że była postacią niezwykle barwną, nazywaną skandalistką, ponieważ nieustannie łamała konwencje obyczajowe. Samo przedstawienie jest natomiast swego rodzaju impresją na temat jej biografii, zanurzonym w specyfice teatru variete. „Umarłam ze szczęścia” niezwykle przypomina w swej estetyce teatr Piny Bausch: pięknie skomponowane sceny, precyzja i wyrazistość ruchu scenicznego. Dużo jest scen zbiorowych i choreografii w duchu historycznego kabaretu, którego klimat można sobie wyobrazić na podstawie opisów i zdjęć. W krakowskim Teatrze Variete powstają wciąż rewie, które jednak bardziej są typowym kabaretem rozrywkowym. Teatr A Part zderza znane utwory klasyczne, np. Beethovena czy Straussa z estetyką, będącą na drugim biegunie, ponieważ wolność artysty daje mu prawo do przekraczania granic i myślenia o klasyce nie tylko w sposób „nabożny”. Jedynymi rekwizytami na scenie są czarne krzesła. Dzięki ich ustawieniu możemy błyskawicznie znaleźć się w kabaretowej knajpce czy starym kinie. Fantastyczne są sceny pokazów mody, które również są prowokacją, ponieważ zarówno kobiety jak i mężczyźni wychodzą do nich w mocnych makijażach, butach na obcasach i gorsetach. W tym spektaklu piękno miesza się z erotyką, ale wszystko to ma manifestować wolność w sztuce, która staje się życiem oraz życia, które można podporządkować performowaniu sztuki. Jedynymi słowami, jakie padną ze sceny, będzie oskarżenie o wrogość wobec przekraczania granic. Puenta będzie więc prowokacyjna – kostiumem staje się ciało, z którego wszystko pochodzi i na którym artysta pracuje, wykorzystując je wciąż do pokazywania sztuki. „Umarłam ze szczęścia” Teatru A Part w reż. Marcina Hericha zachwyca i prowokuje – a o to przecież w sztuce chodzi.
Naga rzeczywistość
Sztuka Marcina Hericha „Umarłam ze szczęścia” interpretuje w unikalny sposób życie kontrowersyjnej ikony czasów Republiki Weimarskiej – Anity Berber. Przenosi widzów do surrealistycznego świata kabaretu pierwszej połowy XX wieku, gdzie dominują artystyczne ekscesy, fatalizm i dekadencja. Dzieło doskonale odzwierciedla jedną z kluczowych idei awangardy – interpretacji życia, jako dzieła sztuki. Malowanie żywych obrazów za pomocą gry ciała, cieni, światła, zapachu, a także w punkt dobraną muzyką sprawia, że bez słów zostaje wypowiedziane, to co jest niewypowiedzialne. W przedstawieniu znajdują się liczne nawiązania do malarstwa, jak chociażby ukazanie jednej z aktorek w czerwonej sukience, niczym wyjętej z obrazu Otto Dix’a „Portret tancerki Anity Berber”. Sposób, w jaki zostało wykorzystane światło sprawił, że poczułam się, jakbym obserwowała Edwarda Hoppera w procesie twórczym.
Nagość staje się kolejnym aktorem, odwołując się do charakterystycznych dla Berber nagich występów scenicznych w przestrzeni niemieckich kabaretów. Teatr awangardowy, dążący do odkrywania nowych form ekspresji, często naruszał konwencje i normy obowiązujące w sztuce. W jego ramach nagość stawała się narzędziem, pozwalającym artystom na bezpośrednie i prowokacyjne wyrażanie siebie. Osoby tworzące w duchu nurtów artystycznych, takich jak dadaizm czy surrealizm często eksplorowały tematy związane z ciałem w swoich dziełach. Nagość na scenie stała się jednym z wielu sposobów wyrażania tych idei i eksperymentowania z formą i treścią teatralną.
Historia kabaretu Künstlerspiele, którego działalność miała miejsce w siedzibie obecnego Teatru A Part, stanowi tylko punkt wyjścia do głębszego zanurzenia się w świat artystycznych poszukiwań. Reżyser Marcin Herich wraz ze swoim zespołem przeprowadza widowiskową rekonstrukcję utworów, takich jak „Morfina”, „Kokaina” czy „Salome”, z których zasłynęła performerka. Zespaja je ze współczesnością i stylem przedstawień Teatru A Part, tworząc coś zupełnie nowego i ekscytującego.
Poprzednią odsłonę podejścia do estetyki Variete, mogliśmy zaobserwować podczas zeszłorocznej edycji Pestki, kiedy Teatr A Part wystąpił z rewelacyjnym „Four More”. W tym roku również nas nie zawiedli, hipnotyzując widzów plastycznością oraz cielesnością swojej sztuki.
O.P, facebook.com/PestkaFestival, 05.2023
Scena wewnętrzna i scena performansu to jedno
Spektakl przenosi nas do lat dwudziestych i Republiki Weimerskiej, ściślej rzecz biorąc – do biografii Anity Barber, niemieckiej performerki (dzisiaj moglibyśmy powiedzieć – matki chrzestnej performansu, a może nawet klubu 27), ostatnich kilku lat jej życia pełnego skandali i kreacji scenicznych. Temat i dekadencka atmosfera niemal idealnie dopasowana do obszarów, które A Part kolonizuje skutecznie, do neokabaretu jako formy przedstawienia i formy do swobodnego kształtowania. Z jednej strony mamy rzeczywiste odwołania, bliższe lub dalsze od pierwowzoru (wariacje), z drugiej teatr i spektakl na wskroś współczesny. A Part zdecydowanie w „Umarłam ze szczęścia” odchodzi od kodów kulturowych i symboli, akcentuje zaś biografię, „momenty biograficzne”, jakby bardziej intensyfikuje doświadczenie czasu. Alegorie są potrzebne, żywoty i biografie równoległe są potrzebne jako narzędzia pracy i opowieści (nawet jeśli to opowieści o skrajnościach – a może właśnie skrajności są w stanie opowiedzieć najwięcej o nas samych)? Ostatni spektakl wprowadza też kilka nowych form, dotąd nieobecnych na tej scenie: w teatr niewerbalny wdziera się słowo (w podwójnej roli Natalia Kruszyna), śpiew, muzyka na żywo (oryginalne instrumenty wykonane przez Tomasza Manderlę).
Radosław Kobierski, Miesięcznik Społeczno-Kulturalny „Śląsk” nr 8, 08.2024
Gest, który ocala
Twórca, w tym przypadku teatru, decyduje, co – choćby i na chwilę, zanim zgasną światła – powołuje (przywołuje?) do życia; jako ten, który występuje przed publicznością, może oświetlić bądź ukryć coś lub kogoś: siebie, inną osobę, przedmiot; może wydobyć ze zbiorowej niepamięci niegdysiejszą historię, może uczynić tematem spektaklu własną emocję. Może, nie musi.
Świadomi tej władzy wydają się również twórcy spektaklu „Umarłam ze szczęścia”, zrealizowanego przez Marcina Hericha w Teatrze A Part. Widowisko, wykorzystujące pod względem dramaturgicznym i estetycznym konwencję dwudziestowiecznego kabaretu artystycznego i rewii, przybliża widzowi postać Anity Berber – niemieckiej tancerki i aktorki z czasów Republiki Weimarskiej. Artystka, żyjąca zaledwie dwadzieścia dziewięć lat, była barwną, choć tragiczną postacią ubiegłego stulecia – wywoływała liczne skandale obyczajowe (związane zwłaszcza z jej swobodnym podejściem do nagości i nałogów), romansowała z Marleną Dietrich, występowała w teatrach i kabaretach. Twórcy opowiadają o Berber nie poprzez jej biografię (choć przedstawienie rozpoczyna quasi-wykładowe wprowadzenie, podczas którego jedna z aktorek odczytuje najważniejsze informacje o życiu tancerki), lecz sceniczną interpretację jej dorobku – tekstów, choreografii, wystąpień i wywiadów. Bazując na zachowanych zdjęciach i nagraniach, performerzy rekonstruują w spektaklu poszczególne wykony, tworząc z nich swoisty portret emocjonalny i artystyczny – opowiadają o życiu Berber przez pryzmat jej twórczości, wykorzystują sztukę do mówienia o osobie. Na scenie widzimy więc nie tylko współczesne reinterpretacje dwudziestowiecznych kabaretów i choreografii, lecz także wyświetlane na ekranie fotografie – umiejscawiają one prezentowane działania w konkretnym kontekście, miejscu i czasie. Herich dąży więc tyleż do faktograficznej rekonstrukcji, co do odtworzenia klimatu ubiegłego wieku i wykorzystania tego nastroju do wzbudzenia w widzu poczucia rzeczywistego, fizycznego wręcz obcowania ze sztuką Berber. Najpełniej ujawnia się to w scenie przypominającej pokaz mody, podczas której aktorzy i aktorki, wychodząc zza czarnej, rozsuniętej kurtyny, prezentują kolejne sylwetki z przedstawień niemieckiej artystki. To bardzo sugestywna, mocna sekwencja działań, uświadamiająca jak wielka jest siła teatru: jako tej dziedziny sztuki, która pozwala odtwarzać, rekonstruować czy przekazywać widzowi – często w formie doświadczenia – wiedzę o tym, czego już nie ma lub co pozostaje zupełnie niewidoczne. Performerzy, wynurzający się z mroku (jakże istotnego skądinąd w rewiach), zza kurtyny, reinterpretujący na niemal pustej scenie twórczość – nieznanej wcześniej pewnie nie tylko mi – Berber, wychodzą niejako z niebytu, z nicości, „przynosząc” tę część przeszłości, która umyka nawet opasłym szkolnym podręcznikom. Działania całego zespołu wydobywają więc konkretną postać z gęstego mroku, ustawiają ją w świetle, ratują przed zapomnieniem.
Teatr wyposaża nas jednak w skuteczną broń do walki z kostuchą, do wydzierania z jej rąk resztek (cudzego/naszego) życia i utrwalania go w zbiorowej pamięci. Performer, występując przed widzem, zabiega przecież o bycie: swoje lub cudze (Umarłam ze szczęścia); za każdym razem niesie pamięć o kimś, podnosi czyjąś, nierzadko już zapomnianą, opowieść. Aktor wyłania się z mroku, później na powrót w nim ginie, ale przez chwilę, choćby i krótką, nawet najkrótszą, skutecznie rozświetla coś, co bez niego pozostałoby w cieniu.
Kamil Bujny, zakladmagazyn, pl, 08.2024
Teatr "Maska" w Rzeszowie, 35-064 Rzeszów, ul. Mickiewicza 13
© 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt: "Maska", implementacja: Zdzislowicz.pl - Strony WWW
Deklaracja dostępnościStrona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.